Dumny jak paw – najcięższy grzech w branży fitness.
Czy wiesz na czym polega największy problem? To wcale nie jest brak wiedzy, kultury ani spóźnialstwo. Jest coś znacznie gorszego, czym niestety mogą “pochwalić się” niektórzy instruktorzy fitness, trenerzy personalni czy menedżerowie klubów. Każdemu z nas może się to zdarzyć: mi, Tobie, twojemu współpracownikowi.
Chodzi o zarozumiałość. To ona powoduje, że człowiek nawet nie jest w stanie dostrzec innych grzechów. Wyniosłość pozwala poczuć się najlepszym w swoim klubie, w mieście, w kraju, a duma nie pozwala na przyznanie się do błędu.
Zapewne znasz hasła motywacyjne umieszczane na koszulkach, kubkach i innych gadżetach:
Każdą porażkę można obrócić w sukces.
Nieważne ile razy upadniesz, ważne ile razy się podniesiesz.
Padłaś – powstań. Załóż koronę i zasuwaj.
To nie są puste słowa, a tak naprawdę mądre teksty, które mogą pomóc w życiu zawodowym i osobistym. Jednak powstając z upadku, zakładając koronę czy obracając porażkę w sukces, jedno jest niezbędne: pokora.
Świadomość własnej niedoskonałości pozwoli Ci na poszerzanie horyzontów i zdobywanie nowych umiejętności. Przyznanie się do błędu naprawdę może pomóc.
Nie zrozum mnie źle – tu nie chodzi o to, by nie wierzyć w siebie i doszukiwać się błędów. To zupełnie nie ten kierunek. Cenię tych, którzy są świadomi swojej wartości, wierzą w swoje umiejętności, a do tego lubią siebie. Naprawdę szanuję takich ludzi i ubolewam, że często są obiektem zazdrości.
Bycie pięknym, mądrym i bogatym jest niestety tak bardzo nielubianą mieszanką w naszym społeczeństwie, a szkoda. Jeśli ktoś jest w czymś dobry, to niech czerpie z tego profity i działa ze zdwojoną siłą.
Ważne, by nie było skrajności. Zatrzymaj się na chwilę i spójrz na siebie z boku. Najgorzej będzie jeśli staniesz w miejscu i stwierdzisz, że już wszystko wiesz. Czasem warto posłuchać innych. Pójdź na zajęcia do innego instruktora, posłuchaj wykładu „nowej twarzy”, weź pod uwagę pomysły swoich współpracowników. Obserwuj, słuchaj i bądź otwarty na słowa krytyki – tej konstruktywnej, a nie przyprawionej nienawiścią i zazdrością.
Jeśli pozwolisz sobie na chwilę refleksji, to być może stwierdzisz, że jesteś świetnym instruktorem, trenerem, menedżerem. Jesteś prawie idealny, ale “prawie” robi wielką różnicę.
Dla jednego, “prawie” będzie oznaczało pogłębienie wiedzy i zdobycie nowych kompetencji. Dla innego będzie to uśmiech i większa otwartość w kontakcie z klientem. Naprawdę zawsze można coś zrobić lepiej, czegoś jeszcze się nauczyć i to jest piękne. Poszerzanie horyzontów, walka ze słabościami, pobudzanie szarych komórek, które niestety same do pracy się nie zabiorą.
Uwierz, że to naprawdę da więcej dobrego tobie, twoim klientom i wszystkim ludziom, którymi się otaczasz, bo przecież nikt nie lubi nadętych, zarozumiałych ludzi. Przyznaj się, ty też za takimi nie przepadasz, prawda?
Pamiętaj:
Jest cienka granica między pewnością siebie a zadufaniem. Pamiętaj choć o odrobinie pokory.
To teraz zatrzymaj się na chwilę, przypomnij sobie poprzednie grzechy i zastanów się, czy aby któreś z tych instruktorskich przewinień nie dotyczy także ciebie. Nawet jeśli nie jesteś instruktorem, to na pewno kilka tematów można przełożyć na każdą branżę. Przecież wysoka kultura osobista czy punktualność są pożądane w każdym zawodzie. Poniżej przedstawiam wam wszystkie 7 grzechów głównych instruktora, o których pisałam w poprzednich tygodniach.
- GRZECH 1 – Brak kultury
- GRZECH 2 – Spóźnialstwo
- GRZECH 3 – Niepoprawianie błędów klientów
- GRZECH 4 – Używanie zdrobnień
- GRZECH 5 – Brak kompetencji
- GRZECH 6 – Zapatrzenie w lustro, zamiast w klienta
- GRZECH 7 – Zarozumiałość
Qi Gong – moje odkrycie miesiąca.
Zobaczyłam morze i oczy się zaświeciły. Usłyszałam delikatne dźwięki - odprężyłam się. Wykonałam pierwsze ruchy i wiedziałam, że będzie dobrze. Potem pojawiły się łzy i zszedł stres z ostatnich dni. Poczułam spokój w głowie, a energię w ciele. QiGong - moje odkrycie...
TOP 7 narzędzi przydatnych w tworzeniu treningów online
Jak zmontować trening video? Skąd brać zdjęcia? Jak stworzyć grafikę promującą treningi? Przed tobą 7 narzędzi których używam na co dzień w świecie treningów online i w ogóle podczas pracy w Internecie. Polecam je, bo bardzo ułatwiają pracę, są proste w obsłudze,...
Co robić w tym trudnym czasie? 14 wskazówek na temat komunikacji z klientami zajęć grupowych
Nie dam ci gwarancji. Nie powiem, że to zawsze zadziała. Jednak chcę pomóc ci choć trochę, bazując na tym, co wiem, co widzę, co sama sprawdzam i widzę, że działa. Obecna sytuacja związana z koronawirusem dotyka nas wszystkich, także instruktorów fitness i tańca,...
Zapisz się na Newsletter, a nie przegapisz najnowszych wpisów.
Dodatkowo dostaniesz w prezencie Fitnessowe Must Know, czyli listę 6 rzeczy, które pomogą uniknąć fitnessowo-biznesowych problemów.
Zarozumiałość to pewnego rodzaju plaga, mam wrażenie. Często mylona jest ze zdrową pewnością siebie. A to przecież dwie skrajne postawy.
Tak, masz rację, że to skrajne postawy, ale chyba też jest cienka linia między nimi i może dlatego tak ciężko to dobrze sklasyfikować.
Bardzo fajny tekst.
Jestem instruktorem tańca i prowadzę również zajęcia fitness. Jakoś mam to szczęście robić to, co kocham, więc praca nad tym, by być jeszcze lepszym nie jest ciężka. Mam sporo stałych klientów i to oni ściągają nowych, co jest bardzo miłe.
Myślę, że przede wszystkim trzeba sobie powtarzać: “instruktor jest dla klienta, a nie odwrotnie”. Myślę, że to streszczas całe podejście.
Bardzo cieszę się, że w końcu jakiś instruktor odważył się napisać, a jeszcze bardziej cieszę się, że tekst się spodobał. Twoje motto oczywiście jest zasadne, ale też nie oszukujmy się, jak nie będzie klientów to nie będzie nas. Jednak to wszystko się łączy. Jedno z drugim jest powiązane. Dziękuję za kontakt i zachęcam do czytania oraz śledzenia innych wpisów z fitnessowego świata i nie tylko. Pozdrawiam. Emilia
Dwa i pół roku chodziłam na siłownię. Był okres, że nawet codziennie. I panów instruktorów i trenerów przez ten czas przewinęło się mnóstwo. Trzech dupków totalnie nie lubiłam. nawet patrzeć na nich nie potrafiłam. Jeden był laluś. Wiecznie w lusterka wpatrzony. Podziwiał się non stop. baran. Brzydki niski i bulwiasty baran. Drugi to zarozumialec. Tak pewny siebie, że zamiast “być w pracy” wykorzystywał ten czas do wyrywania lasek. Trzeci to ignorant, który pozjadał wszystkie rozumy i ciągle ktoś mu przeszkadzał i miał czelność o coś pytać.
Nigdy nie miałam żadnych godzin wykupionych z takim gogusiem. Długo nie popracowali. Gdy zaczęłam swoją przygodę z crossfitem, musiałam się przemóc, bo te zajęcia prowadzili wyłącznie trenerzy personalni. Nie było łatwo. Z obserwacji i z opowieści ich nie znosiłam, wszystkim trenerów. Ale na crossficie się przekonałam, że na szczęście nie wszyscy są dupkami. Przemóc nieśmiałość i wstyd to wielka sprawa. Zdobyć zaufanie do trenera – rzecz niewiarygodna. Było ciężko, dzisiaj nadal ciężko mi się przemóc, bo wciąż ich oceniam po pozorach, ale daję też szansę.
Chyba faktycznie było “ciekawie”, bo widzę ile emocji wzbudza w tobie powrót myślami do tych czasów. Takie osoby faktycznie nie powinny pracować jako trenerzy, choć sądzę, że swoich idoli niestety też znajdą.
Odkąd pamiętam trener personalny, to był moim zdaniem głupi pustak. dwa i pół roku na siłowni, niemal codziennie zrobiło swoje. Obserwowałam ich i słuchałam opinii o nich. Przez ten czas przewinęło się ich wielu. Tych których nie lubiłam, wręcz patrzeć nie mogłam, już ich tam nie ma..ale są penie gdzieś indziej. Był “laluś” wiecznie gapił się na siebie w lustrach klubu i podziwiał. Był “kochaś” tylko laski wyrywał i macał. I zarozumialec, który wiecznie z łaską podchodził lub odpowiadał na pytania. Na crossficie, troszkę zmieniłam zdanie. To znaczy, bardzo ciężko było się przemóc i pójść na zajęcia, które prowadził facet. Ciężko było im zaufać i przemóc nieśmiałość. Ale bardzo dobrze wspominam ten okres. Nie wiem czy zdecydowałabym się na godziny indywidualne z trenerem, ale staram się nie oceniać od razu, choć z góry i tak wiem swoje.
Czym skorupka nasiaknie za mlodu tym na starosc traci 😉 caly swiat fitness trzeba by pozmieniac jesli nie chcemy zarozumialstwa poniewaz takie nastawienie czesto wychodzi od uczacych. Nie chce tu obrazac szkol itd ani szkoleniowcow, ale caly system, ktory pokazuje posrednio, ze jesli jestem z nami jestes super, jesli z nimi to juz nie. Kiedys bycie instruktorem to bylo cos. Nie kazdy potrafil to co instruktor, nie kazdy mial talent i mogl poswiecic tyle godzin na sali, by moc stanac po drugiej stronie. Teraz jest to powszechne i kazdy kto chce moze zostac instruktorem, czy trenerem. Jednak duma, ktora towarzyszyla starym wyjadaczom, gdzies sie mocno wbila w ten zawod. Z drugiej strony w pracy z licznymi klientami wiem, ze bez pewnosci siebie nie daloby rady ich poskromic i dac im z siebie tyle ile dzieki temu otrzymali. Masz racje, ze granica jest cienka. Im dluzej czlowiek pracuje w tym srodowisku, im wiecej widzi i buduje swoj warsztat, tym staje sie pewniejszy i nie potrzebuje nadrabiac mina. Wiec moze ta duma to tylko maska skrywajaca pod soba kompleksy, ktorych nie chcemy pokazac podopiecznym?
Dziękuję ci za komentarz. Masz rację, że wiele zależy od tych, co wprowadzają nowych w świat fitnessu, ale też wychowanie, to co z domu wynosimy ma pewnie znaczenie. Trzeba być czujnym, bo potem człowiek może się zdziwić:) Co do kompleksów – hmm…trzeba by zrobić jakąś analizę psychologiczną;)