Miłość w klubie fitness – temat tabu czy codzienność?

utworzone przez | Lut 4, 2020 | FITNESS

Na siłowni ćwiczy piękna, zgrabna kobieta. Mężczyźni trenujący wokół nie mogą powstrzymać się od spojrzeń, a i kobiety zerkają z podziwem lub nutą zazdrości. Po chwili podchodzi do niej trener personalny i całuje.  Nie jest to namiętna, filmowa scena, a raczej zwykły całus i minutowa rozmowa. Zaczynają się szepty, spojrzeń jest jeszcze więcej, rodzą się plotki. Co się okazuje?
Trener przywitał się ze swoją narzeczoną.

 

Czy to takie dziwne?

Przecież niejednokrotnie widzimy jak pary i małżeństwa chodzą razem do klubu fitness, ćwiczą obok siebie lub spotykają się po swoich treningach przy recepcji. W dodatku dają sobie buziaka i obejmują. Kogoś to dziwi? Tak robią przecież kochający się ludzie.

Tu jednak mamy relację: pracownik – klient klubu. Ale idźmy dalej: mamy dwie osoby pracujące w tym samym klubie, które prywatnie są parą. 

Czy to coś zmienia i wówczas te osoby powinny zachowywać się inaczej?

  • Czy taki pocałunek to zachowanie zakazane, nie na miejscu i nieprofesjonalne?
  • Czy powinni udawać, że się nie znają lub witać uściskiem ręki?
  • A może sztuczne “dzień dobry” jest właściwe?

Nie bądź hipokrytą.

Nie jestem zwolenniczką skrajności i nie uważam, by w takiej sytuacji właściwe byłoby zakazanie jakichkolwiek kontaktów i omijanie siebie szerokim łukiem. Dla mnie byłaby to hipokryzja. Dlaczego?

Dlatego, że zachęcamy instruktorów do tego, by pokazywali swoje ludzkie oblicze, nawiązywali pozytywne relacje. Wielu trenerów jest “na ty” z klientami, a rozmowy przed i po treningach, często schodzą na tematy, które z klubem fitness mają niewiele wspólnego.  Recepcjonistki zwracają się do odwiedzających klub jak do znajomych, przyjaciół. Spoufalanie i bliskie relacje, może nawet zbyt bliskie, są częste.

Dlaczego zatem trener miałby nie przywitać się ze swoją dziewczyną, narzeczoną, żoną? Nie chodzi oczywiście tu o namiętne pocałunki, uwodzicielskie spojrzenia i rozmowy przy każdej okazji. Granice powinny być , ale chodzi o zwykłe ludzkie podejście, bez obłudy i udawania. Czy to złe?

A może kawa na ławę?

Kiedyś czytałam artykuł na temat związków w pracy w magazynie biznesowym i jeden z psychologów mówił, że lepiej gdy gramy w otwarte karty. Nikt nie musi się wtedy kryć i stresować. Nie ma napięcia, które negatywnie wpływałoby na działania zawodowe. Gdy dwie osoby są zrelaksowane i szczęśliwe, to czują się lepiej i lepiej pracują. Może czasy, gdy mówiliśmy: “Nie można, nie wypada”, już dawno minęły?

Ale uwaga: Problem pojawia się, gdy para ma gorsze chwile. Wtedy konflikt między nimi może negatywnie wpłynąć na ich zaangażowanie, resztę zespołu, a nawet klientów. Gdy w związku jest dobrze, mamy natomiast ryzyko faworyzowania i brak obiektywizmu.

Trudno o idealne rozwiązanie, prawda?

Czy da się to dobrze rozwiązać ?

Sądzę, że ze strony szefostwa przyda się umiejętne połączenie profesjonalizmu i dbałości o klientów z empatią, ludzkimi odruchami i dbaniem o pracowników. Do tego dobrze, by “główni bohaterowie” byli inteligentnymi osobami o wysokiej kulturze osobistej, którym zachowania mogące negatywnie wpłynąć na innych, nie przyszły nawet do głowy.
Nie może być mowy o faworyzowaniu swoich partnerów np. podczas zajęć grupowych. Przenoszenie życia osobistego do pracy też nie powinno mieć miejsca. Klienci są czujni: obserwują, oceniają. komentują, a jeśli coś im się nie podoba, to już mamy pierwszy krok do utraty klienta, a tego przecież nie chcemy.

Temat tabu

Myślę, że to temat, z którym spotkało się wiele osób, ale nie poruszamy go i często reagujemy zbyt późno. Lepiej jest omówić taki ewentualny scenariusz już na początku współpracy, by potem nie było niedomówień, niezręcznych sytuacji i konfliktów. Może się zdarzyć, że to właśnie w pracy dwie osoby nawiążą bliższą relację. Przecież takie rzeczy się zdarzają i udawanie, że tego nie ma, może przynieść więcej szkody niż pożytku. Najgorzej będzie, gdy zamkniemy się na rozmowę. Wtedy może dojść do sytuacji, gdzie to, co dla menadżera jest nie do pomyślenia, dla pracownika nie stanowi problemu i odwrotnie. Może być tak, że o wielu sytuacjach nawet nie wiemy, bo z obawy przed pogłoskami lub zwolnieniem z pracy ludzie ukrywają swoje związki.

Formalności

To, czy zatrudnienie osób spokrewnionych, np. męża i żony w jednej firmie jest dozwolone, zależeć  może też  od wewnętrznego regulaminu firmy. Kodeks pracy nie reguluje bowiem tej kwestii. Wyjątkiem są pracownicy wyższych uczelni i pracownicy samorządowi, gdzie odpowiednie ustawy mówią o ograniczeniach w tej sprawie.

Ciekawa jestem waszych doświadczeń i opinii na ten temat.
Instruktorzy – czy musieliście kryć się po kątach? A może manager określił zasady, które były fair dla wszystkich?
Menadżerowie –  czy zdarzyło się wam zakończyć z kimś współpracę właśnie z powodu nadużyć i zachowań, które nie były przez was tolerowane?

 

Gdzie jest zatem granica między profesjonalnym zachowaniem, dbałością o klienta i dobro firmy,  a tym, co prawdziwe i ludzkie?