Zaznacz stronę

Trening personalny z Emilią Lis? Nigdy nie mów nigdy, ale na pewno nie zaproszę cię na trening dziś, ani jutro, ani za miesiąc. Zwariowałam? Przecież to takie popularne, modne i dochodowe. Tak mówią ci, co nie rozumieją, dlaczego jeszcze nie prowadzę personalnych treningów. Nieraz sugerowali mi to znajomi, dziwiąc się, że po tylu latach w branży jeszcze się tym nie zajęłam. A ja wciąż jestem nieugięta.
Dlaczego?

Z jednego prostego powodu. Spotkanie “jeden na jeden” to nie moja energia, nie moja bajka, nie moje emocje. Wyjątkiem są indywidualne lekcje tańca, gdzie wchodzę w świat tak bardzo mi znany, bliski i przekazuję odrobinę tego świata tym, co tego potrzebują. To uwielbiam, to się sprawdza i wiem, że robię to dobrze. Nie, to nie zadufanie, to świadomość. Wróćmy jednak do fitnessu.

Nieraz uczestnicy zajęć grupowych pytali mnie o treningi personalne. Wtedy odmawiałam i polecałam innych trenerów, jednocześnie nie tracąc ich. Wciąż ćwiczyli ze mną. Przepuścić jednak taką okazję? Jak mogłam? Otóż mogłam, chciałam i tak zrobiłabym także dziś.

Czy jestem zatem egoistką i myślę o sobie zamiast o kliencie?

Oczywiście, że myślę o sobie, bo to moje życie, mój czas, moja praca. Pieniądze są ważne, nawet bardzo ważne, ale dla mnie bardzo istotne jest także to, by czuć się dobrze w tym, co robię. Po co? Po to, aby być autentyczną, przekonującą, zaangażowaną. By czekać z niecierpliwością na kolejne spotkanie, szkolenie, by być pełną pozytywnej energii i czerpać radość z tego, co robię, co daję klientowi. No właśnie – klient. Tak naprawdę to nie egoizm, a ukłon w jego stronę, bo jestem szczera, bo nie namawiam go na coś, co prawdopodobnie zrobiłabym dość dobrze, ale czy wystarczająco dobrze? Na pewno nie tak, jakbym tego chciała, nie tak, jak mogą to zrobić inni – ci, co pasjonują się treningami personalnymi i są w tym świetni.

Nie zrozum mnie źle. Bardzo lubię pracę z drugim człowiekiem, lubię atmosferę treningu, pracy z ciałem, a często i umysłem podopiecznego. Uwielbiam widzieć jego postępy, jego radości, gasić jego smutki. Jednak wiem, że 100% siebie, swojej wiedzy i zaangażowania dam podczas treningu grupowego.

Spytasz o pieniądze?
O tak, są ważne i lubię je. Kto ich nie lubi? To nie jest jednak tak, że zrobisz kurs trenera personalnego i od razu klienci walą do ciebie drzwiami i oknami. Myślisz, że jeśli jakiś celebryta pochwali się pięknym ciałem i tym, że ćwiczy ze swoim trenerem, to od razu będziesz mieć zapełniony terminarz ? Nie, tak to nie działa.
Trenerów personalnych jest mnóstwo i wciąż pojawiają się nowi. Kursy organizowane są non stop i to też sztuka, by wybrać ten właściwy. Możesz zdecydować się na kurs miesięczny, tygodniowy, lub wybrać kurs on-line. Nie, to nie żart. Takie kursy też są i znajdują swoich odbiorców. To, czy taki kurs da ci odpowiednią wiedzę to już inna bajka. Pamiętaj jednak, że trener personalny to nie tylko instruktor, pasjonat, ale i psycholog, opiekun, sprzedawca. 

A może wiedzy jest za mało?

Zawsze jest za mało i zawsze warto uczyć się więcej. Jednak tu znów wracamy do tego, by robić to, co sprawia nam przyjemność, bo wówczas nauka przychodzi łatwiej i wtedy mamy szansę stać się specjalistami w swojej dziedzinie. Wciąż się szkolę, czytam, pracuję nad sobą, ale nie zgłębiam szczegółowo wszystkich dziedzin. Jeśli poprosisz mnie o ułożenie diety, planu treningu siłowego, czy pomoc będąc po 10 operacjach kolana, to skieruję cię do specjalistów w tej dziedzinie. Do siebie zaproszę natomiast na treningi z nurtu body&mind oraz taneczne, wprowadzę w świat komunikacji instruktora z klientami, pokazując co ważne, by być jeszcze lepszym w swoim fachu.

Nie chodzi o to, by tkwić na siłę w tym samym i nie próbować nowych ścieżek. Sama otworzyłam się na prowadzenie nowych treningów, (m.in dla mam z dziećmi i kobiet w ciąży) i bardzo to sobie cenię. Jednak po roku zrezygnowałam, bo to nie mój świat. Ważne jest  to, by nie brać się za wszystko, a zwłaszcza za coś, co nie sprawia ci w ogóle radości, satysfakcji, nie daje napędu do dalszych działań.
Dlaczego? Bo to się zemści. Na tobie, twoim samopoczuciu, twojej rodzinie, a także na twoim kliencie – jego zdrowiu, jego opinii na twój temat, twoim “dziś”  i być może twoim “jutro”.
Jednak, aby nie kończyć tak pesymistycznie, pamiętaj, że pojutrze też jest dzień i zawsze można zrobić coś inaczej, lepiej, ucząc się na błędach, bo:

“Porażka jest po prostu okazją, by spróbować ponownie, tym razem bardziej przemyślanie” (Henry Ford).