Ćwiczenia w ciąży – lenistwo wygrywa.
Ćwiczenia w ciąży to temat znany i chyba nielubiany. Lenistwo wygrywa i wymówek są tysiące. Wśród 36 koleżanek tylko 12 ćwiczyło w ciąży, z czego połowa to instruktorki fitnessu i tańca, którym rezygnacja z ruchu w ciąży nie przyszła nawet do głowy…i słusznie.
O aktywność fizyczną w ciąży spytałam swoich 36 znajomych, które były lub są w ciąży.
Pytanie brzmiało:
Czy w ciąży dbałaś o aktywność fizyczną? Czy uczestniczyłaś w zajęciach ruchowych dla ciężarnych i dlaczego?
Odpowiedzi przedstawiają się następująco:
TAK : 12
6 – instruktorki fitness i tańca, które niemal przez całą ciążę prowadziły zajęcia
6 – dziewczyny, które przed ciążą także dbały o swoją kondycję
NIE : 24
6 – lenistwo
6 – zagrożona ciąża
4 – brak czasu, (praca, drugie dziecko)
3 – problemy zdrowotne
3 – złe samopoczucie, (mdłości, obrzęki)
2 – wysoka cena zajęć
Tym, które przyznały się do lenistwa mogę co najwyżej pogratulować szczerości. Tym, które nie ćwiczyły ze względów finansowych nie będę zaglądać do portfela. Nie kupuję natomiast wymówek związanych z brakiem czasu, opieką nad drugim dzieckiem. Oczywiście nie chcę wrzucać wszystkich do jednego worka, ale te dziewczyny, które ćwiczyły, też dużo pracowały, niektóre miały już dzieci i mimo to mobilizowały się do ćwiczeń. Wydaje mi się, że po prostu jak ktoś przed ciążą dbał o swoją kondycję to aktywność fizyczna jest czymś oczywistym również w ciąży i trudniej o wymówki. Jeśli ktoś nie uczestniczył w zajęciach przed ciążą to jakoś nie chce mi się wierzyć, że nagle w ciąży się tym zajmie. Jak widać jest jeszcze wiele do zrobienia w tym temacie by zachęcić do ruchu.
Bardzo niepokoi mnie również fakt zagrożonych ciąż. Jestem zdumiona i wręcz przerażona, że aż 25% kobiet niećwiczących miało zagrożone ciąże. Ciekawa jestem jednego. Czy przed ciążą uczestniczyły regularnie w różnych zajęciach ruchowych? Nie dopytywałam o szczegóły, lekarzem nie jestem, ale myślę, że w przypadku osób regularnie ćwiczących ten problem jest rzadziej spotykany. Może gdzieś są takie statystyki dostępne? Jeśli ktoś z was takie znajdzie będę wdzięczna za informację. Chętnie się z nimi zapoznam.
Obrzęki, mdłości, gorsze samopoczucie fizyczne i psychiczne – tu odwróciłabym kolejność. Ćwicz, (także przed zajściem w ciążę), a nie będziesz mieć tych problemów, albo w ograniczonym stopniu, ZAMIAST “Nie ćwiczyłam, bo puchły mi nogi i źle się czułam”. Brzmi może brutalnie, ale taka jest prawda. Korzyści płynące z aktywności fizycznej są wciąż niedoceniane.
Pewnie niektórzy z was myślą sobie: “Oho, wymądrza się, a pewnie nawet w ciąży nie była”.
Otóż byłam. Rodziłam we wrześniu. Zajęcia grupowe prowadziłam do końca lipca. Indywidualne lekcje tańca prowadziłam do połowy sierpnia. Całą ciążę znosiłam świetnie, ale początkowe mdłości mnie nie ominęły. Czy to był powód by nie ćwiczyć? Nie – skupiona na ćwiczeniach i uczestnikach, przebywając z innymi ludźmi zapominałam o gorszym samopoczuciu. Co z porodem? Do szpitala pojechałam jak skurcze miałam co 4 minuty. Znajomość odpowiednich pozycji rozluźniających i praca z oddechem pomogły mi zapanować nad bólem, a ja wolałam spędzić czas z mężem w swoim domu jedząc pyszny obiad, niż leżeć na porodówce przez pół dnia. Oczywiście skłamałabym mówiąc, że poród to bezbolesne przeżycie, zwłaszcza bez znieczulenia. Jednak lata ćwiczeń, zwłaszcza techniki Pilates pomogły bardzo w porodzie. Poród potraktowałam niczym ciężki pilatesowy trening. Możecie się śmiać, ale to praca nad mięśniami Kegla, świadomość swojego ciała i umiejętność pracy z oddechem sprawiły, że ten etap przeszedł sprawnie. Rodziłam w pozycji Klappa, tzw. skłonie japońskim. Współpracowałam z położną, robiąc dokładnie to, co chciała – rozluźnienie, spięcie, zatrzymanie – kto ćwiczy Pilates i mięśnie dna miednicy, ten wie o czym mówię. Odpowiednio wyćwiczone pomogły bardzo w regeneracji ciała już po porodzie. Powrót do formy – niemal błyskawiczny, choć oczywiście stojąc przed lustrem dopatrzę się tego i owego. Kompleksów jednak nie mam, reklamacji nie zgłaszam.
Jeśli myślisz, że się chwalę – trudno, przeżyję to. Ja po prostu próbuję przekonać cię na bazie moich doświadczeń, że aktywność fizyczna przed ciążą i w ciąży, a zwłaszcza treningi pilatesowe bardzo ci pomogą. Jeśli myślisz, że jestem odważna, bo rodziłam bez znieczulenia – mylisz się. To nie była odwaga, a raczej świadomość swojego ciała, której można się nauczyć. Tej świadomości wciąż się uczę, bo jeszcze wiele mi brakuje. Dlatego zaraz wyciągam matę i idę poćwiczyć. Zrób to samo – podaruj sobie chociaż 10 minut by zadbać o swoje ciało i pogodę ducha.
Na koniec jeszcze mój apel do instruktorów, managerów klubów i lekarzy ginekologów:
– Instruktorzy – kształćcie się i jeśli nie jesteście przekonani do prowadzenia zajęć dla kobiet w ciąży nie bierzcie się za to.
– Managerowie klubów – nie wszystkie kobiety w ciąży idą od razu na zwolnienie. Są też takie co pracują i chcą po pracy poćwiczyć, a nie mają gdzie, bo zajęcia dla ciężarnych są tylko w godzinach przedpołudniowych.
– Lekarze – poczytajcie trochę czym jest Metoda Pilatesa, a najlepiej sami wybierzcie się na zajęcia do wykwalifikowanego instruktora. Gdy słyszę jak klientka opowiada mi, że lekarz zabronił jej ćwiczyć bo Pilates to skakanie z piłkami to włos mi się jeży.
Qi Gong – moje odkrycie miesiąca.
Zobaczyłam morze i oczy się zaświeciły. Usłyszałam delikatne dźwięki - odprężyłam się. Wykonałam pierwsze ruchy i wiedziałam, że będzie dobrze. Potem pojawiły się łzy i zszedł stres z ostatnich dni. Poczułam spokój w głowie, a energię w ciele. QiGong - moje odkrycie...
TOP 7 narzędzi przydatnych w tworzeniu treningów online
Jak zmontować trening video? Skąd brać zdjęcia? Jak stworzyć grafikę promującą treningi? Przed tobą 7 narzędzi których używam na co dzień w świecie treningów online i w ogóle podczas pracy w Internecie. Polecam je, bo bardzo ułatwiają pracę, są proste w obsłudze,...
Co robić w tym trudnym czasie? 14 wskazówek na temat komunikacji z klientami zajęć grupowych
Nie dam ci gwarancji. Nie powiem, że to zawsze zadziała. Jednak chcę pomóc ci choć trochę, bazując na tym, co wiem, co widzę, co sama sprawdzam i widzę, że działa. Obecna sytuacja związana z koronawirusem dotyka nas wszystkich, także instruktorów fitness i tańca,...
Świetny artykuł. Choć znalazłam się w grupie ankietowanych osób i wpadłam do tego “gorszego worka” to przyznam, że żałuję że nie znalazłam chwili dziennie na trochę ruchu. Człowiek zawsze się zasłania innymi ważnymi sprawami i brakiem czasu na zrobienie czegoś dla siebie. U mnie nie lenistwo to spotęgowało tylko dnie pełne obowiązków oraz dwójka dzieci. Czas na nowe postanowienia 🙂
…i trzymajmy się tego ostatniego zdania:) Trzymam zatem za ciebie kciuki i do dzieła – zacznij od “pożyczania dychy”, a dalej pójdzie.
“Pilates to skakanie” heheh dobre. Niestety nie brakuje osób tzw. “nie znam się, ale się wypowiem”.
Zdecydowanie w większej części się zgadzam. Sama nie ćwiczyłam w ciąży, bo takowe zajęcia tutaj, za granicą, kosztują mały majątek. Ale żałuję, na pewno czułabym się dobrze. Zdecydowanie, jako była tancerka, znająca trochę swoje ciało, pomogło mi to przy porodzie. Tak jak piszesz, potraktowałam to jak wysiłek fizyczny, skupiłam się na oddechu i heja! Mimo, że trwało to 22 godziny, dałam radę. Ale…
Przepraszam, może się czepiam, na pewno się czepiam, ale bagatelizowanie wymówek o złym samopoczuciu, puchnących nogach itd mnie irytuje. A tym bardziej o ciążach zagrożonych. Ok, rozumiem, nie piszesz tutaj o konkretnych przypadkach, nie atakujesz, nic z tych rzeczy. Jednak myślę, że stwierdzenie iż ćwiczenia przed czy też w trakcie ciąży mogą zapobiegać ryzyku wystąpienia ciąży zagrożonej jest stąpaniem po cienkim lodzie. Nie sądzę że jedno ma związek z drugim, być może w jakiś stopniu tak, ale nie odważyłabym się wysuwać takich wniosków. Zwłaszcza nie mając ku temu odpowiedniej wiedzy czy też kwalifikacji. Bo zagrożenia są różne. A jako mama, której niełatwo było zajść w ciążę, dobrze rozumiem te kobiety, które jeśli uznają że ciąża jest, czy też tylko mogłaby być potencjalnie w jakikolwiek sposób zagrożona, będą chuchać i dmuchać i rezygnować ze wszystkiego, co uznają za w jakikolwiek sposób szkodliwe. Albo też nie są pewne, czy aby na pewno jest bezpieczne. Być może przesadzają, być może nawet ćwiczenia bym im pomogły, ale nie dziwię się, że tego nie robią i nie mają zamiaru. A już na pewno nie oceniałabym ich z tego powodu.
Uważam (i taką też radę dostałam w ciąży od mojego lekarza), że organizm sam dobrze wie czego mu trzeba i co jest dla niego w danym momencie dobre. Jeśli kobieta nie ma chęci do ćwiczeń, ale do leżenia całymi dniami i odpoczywania widocznie tego potrzebuje i nie podoba mi się, że jest to krytykowane. A jeśli ćwiczy, czuje się z tym świetnie i jej organizm nie protestuję to super! Oczywiście to świetnie. Róbmy to na co każdy ma ochotę i pozwólmy na to samo innym 😉
Droga Marto – bardzo dziękuję ci za komentarz. Proponuję jednak ponownie przeczytać wpis. Nigdzie nie napisałam bowiem, że “ćwiczenia przed czy też w trakcie ciąży mogą zapobiegać ryzyku wystąpienia ciąży zagrożonej”. Napisałam, że “myślę, że w przypadku osób regularnie ćwiczących ten problem jest rzadziej spotykany”. Jest to diametralna różnica, bo pokazuje tylko moje subiektywne przypuszczenia, a nie stwierdzenie, że coś ma miejsce na 100%, bo tak jak sama zaznaczyłam we wpisie lekarzem nie jestem. Zresztą w temacie lekarzy – wciąż wielu nie ma pojęcia o zajęciach dedykowanym kobietom w ciąży, kompletnie nie są w temacie, więc o czym my tu mówimy…. Co do krytykowania “leżącej ciąży” bez wskazań lekarskich to oczywiście nie musisz się zgadzać. Każdy ma prawo do swojego zdania. Ja raczej nigdy nie zrozumiem i nie będę popierać takiego rozwiązania. Sądzę, że tak jak wynika zresztą z przeprowadzonej ankiety – kto przed ciążą nie zdążył docenić pozytywnych aspektów płynących z aktywności, w ciąży nagle nie zabierze się za to. Na koniec – tak jak mówisz, każdy niech robi na co ma ochotę, a efekty tego są …różne;)
Zgadzam sie w 100%. Ciaza to piekny i magiczny okres ale duzo kobiet (z zdrowa ciaza) traktuje to jak 6-7mio miesieczny urlop. Oczywiscie kazda ciaza jest inna ale mam wrazenie ze dajemy sobie na wstrzymanie troche za wczesnie…
Poza tym jak ciaza jest zagrozona to powinno sie lezec w szpitalu…no chyba ze sie nie znam 😉
dużo mocnych słów, z którymi po części się zgadzam i po części nie. zajście w ciążę nie spowodowało u mnie rezygnacji z aktywności fizycznej poza pierwszymi dwoma miesiącami, których nie pamiętam, bo praktycznie je przespałam. wyszłam natomiast z prostego założenia, ciąża nie miała być dla mnie wymówką, żeby nic nie robić i tak też było. pomimo przeczytania miliona artykułów i książek, gdzie na każdym kroku pojawiały się informacje, że w ciąży należy wyjątkowo o siebie dbać, odpuszczać nadmierny wysiłek i przede wszystkim odpoczywać, nie robiłam tego. do 7 miesiąca żyłam tak jak przed ciążą: zakupy, dłuuuuugie spacery, trochę biegania, rozciąganie. wszystko za zgodą lekarza. fakt, czasem bolał mnie brzuch, ale twierdziłam, że to normalne, przecież ciało musi się przygotować do porodu. podczas wizyty kontrolnej w 29 tygodniu okazało się, że moja ciąża jest zagrożona (cały przebieg miałam idealnie książkowy), a następnego dnia znalazłam się w szpitalu. okazało się, że grozi mi przedwczesny poród. pojawiły się skurcze i rozwarcie. po podaniu leków wszystko się uspokoiło, a ja zostałam wypisana do domu z zaleceniem “LEŻEĆ”. więc leżę. i pomimo tego, że dostaje da głowę od tego leżenia żałuję, że tak bardzo przesadziłam z moją aktywnością, bo ona w połączeniu z predyspozycjami mojego organizmu spowodowała, że tak naprawdę ryzykowałam życiem mojego dziecka. do meritum, owszem aktywność w ciąży jest super, naprawdę ją polecam. natomiast jeśli ciało wysyła sygnały, że jej nie chce albo jest jej zbyt dużo to powinno się go słuchać. przeraża mnie także pewnego rodzaju”nagonka” na kobiety w ciąży zagrożonej. naprawdę? powinno leżeć się w szpitalu? jeśli są ku temu wskazania to pewnie, ale jeśli można spędzić czas przygotowania się na nadejście dziecka w domu z bliskimi to wbrew pozorom ma to o wiele lepszy wpływ na psychikę niż leżenie w szpitalnej sali. będąc w szpitalu spotkałam sporo kobiet w zagrożonej ciąży i każda marzyła o tym, żeby mieć możliwość leżenia w domu. także drogie panie, starajmy się wzajemnie rozumieć i wspierać.
Cieszę się, że wszystko już pod kontrolą i życzę by tak było do końca. Każda kobieta, każda ciąża, to inna sytuacja i tak jak mówisz, warto słuchać swojego ciała. Wcześniej jeszcze lepiej pracować nad tym, by ta świadomość była i potem w razie różnych sytuacji lepiej je zrozumieć. O tym, że powinno się leżeć w szpitalu, gdy nie trzeba – nie pisałam. Wręcz przeciwnie -tak jak ty podzielam zdanie, że jeśli tylko można ze względów medycznych, to w domu jest i przyjemniej i zdrowiej psychicznie. Ja sama nie znoszę widoku, zapachu i w ogóle klimatu szpitalnego, więc rozumiem o czym mówisz. W ogóle kto lubi? Chyba nikt. Zdrowia raz jeszcze i dziękuję za komentarz. To było tak dawno, (7 lat temu), że aż fajnie było przeczytać sobie raz jeszcze:). Pozdrawiam i wszystkiego dobrego zwłaszcza teraz, w tych innych czasach.
Aktywność fizyczna to też spacer,a nawet do tego większości trudno się zmobilizować regularnie :/
Dla mnie receptą na wszelkie ciążowe “dolegliwości”, zaczynając od mdłości, a kończąc na bólach w kręgosłupie jest właśnie ruch i ogólnie pewna aktywność życiowa 🙂 Oczywiście nie mam żadnych przeciwwskazań i być może łatwiej mi się wypowiedzieć, że trzeba się ruszać. Przed ciążą również żyłam intensywnie, w związku z czym było to dla mnie czymś naturalnym, że w stanie błogosławionym chciałabym móc cieszyć się dedykowanymi zajęcia dla kobiet w ciąży. Niestety nie udało mi się trafić na kompetentną instruktorkę, a wręcz miałam mnóstwo uwag do do sposobu prowadzenia, tempa zajęć i tego, że instruktorka w ogóle nie poprawiała osób, które ćwiczenie źle wykonywały (sama jestem instruktorką i po prostu ze zgrozą patrzyłam na obciążone lędźwie czy nieregularną ilość powtórzeń na każdą ze stron).
Pomyślałam sobie, że jeśli, któraś z dziewczyn nie ma zaufania do klubów fitness czy innych miejsc, gdzie takie zajęcia się odbywają, a wcześniej nie praktykowała żadnej aktywności to może zaczęłaby od chociaż półgodzinnego szybszego spaceru każdego dnia. To nic nie kosztuje, a zawsze to jakiś ruch, dotlenienie się i poprawa krążenia 🙂
Jak czytałam wpis to do głowy przyszła mi jeszcze jedna myśl – jak dziewczyny, które w przenośni “leżą cały dzień na kanapie i się relaksują” zamierzają zebrać siły i zmobilizować się później do wysiłku jakim jest poród, a potem trudne pierwsze miesiące z maluszkiem? Przecież to dopiero będzie wysiłek nie tylko psychiczny, ale i fizyczny. I co wtedy? Z rozmów z koleżankami, które już to przeżyły wynika, że oczywiście wstępują w Ciebie magiczne moce, rośnie poziom adrenaliny itd., ale zmęczenie jest zdecydowanie mniejsze jeśli jesteś przyzwyczajona do tego, że w Twoim życiu dużo się dzieje. Tak więc kochane przyszłe mamusie – zadbajcie o siebie i swoje maleństwo i nie pozwólcie lenistwu zwyciężyć! 🙂
Dziękuję ci za tak wnikliwy komentarz. Tak jak piszesz, dobrze zacząć przynajmniej od spaceru, co dla niektórych jest juz nie lada wyzwaniem;) ja akurat wole ćwiczenia na sali zamiast spacerów, ale muszę trochę się do nich zmusić bo doskwiera brak “świeżego” powietrza.
Mam podobne zdanie – jeśli ktoś chce, znajdzie czas i możliwości. Ale przyznać się, że się nie chciało, że lenistwo…to już niefajnie. W ciąży problemem może być strach przed komplikacjami, przeciążeniem…Tak, tak, są matki, które są szczególnie ostrożne w tym okresie. Na zasadzie lepiej chuchać i dmuchać.
Zagrożona ciąża ma raczej niewiele wspólnego z tym czy się wcześniej ćwiczyło czy nie. Najczęściej są to powody zdrowotne (nadciśnienie tętnicze krwi, choroby serca itp.) czy też genetyczne 🙂
Ale ogólnie się zgadzam, trudno mi uwierzyć aby nie można było poświęcić chociaż 3 godzin w tygodniu 🙂
Jednak to nadciśnienie tętnicze i problemy z sercem można niwelować aktywnością fizyczną. Oczywiście nie chodzi o to, by w ciąży nagle brać się za to, bo to byłaby głupota, ale chodzi tu o to, co miało miejsce wcześniej. Wszystko się jakoś łączy. Może ćwicząc regularnie nie byłoby problemów zdrowotnych, a potem zagrożonej ciąży, a potem braku aktywności. Jasna sprawa, że zagrożone ciąże to poważniejszy temat, ale sądzę, że jakiś wpływ może to mieć. W planie mam dokształcenie się z tematu aktywności kobiet w ciąży i po porodzie więc będę mądrzejsza:)
Ja kończę właśnie 35 tydzień ciąży i już wariuję od siedzenia w domu. Ze względu na stresującą pracę w trybie siedzącym lekarz wysłał mnie miesiąc temu na zwolnienie. Całą ciążę byłam bardzo aktywna i teraz brakuje mi ruchu. Obecna pogoda nie sprzyja spacerom, co najwyżej można jakiegoś wirusa złapać. Niemniej jednak ćwiczę w domu i uczestniczę w zajęciach jogi dla ciężarnych. Fakt, są dwa razy droższe niż standardowa joga. Wynika to jednak z tego, że grupa jest bardzo mała, a program ułożony jest specjalnie pod kobiety w ciąży.
Brawo za aktywność w ciąży, a zwłaszcza za to, że w domu ćwiczysz, bo ja, (co może niektórych zdziwić), to muszę się nieźle motywować by ćwiczyć w domu:) Uwielbiam atmosferę zajęć grupowych. Myślę, że warto zapłacić trochę więcej za takie zajęcia, bo tak jak piszesz- grupa kameralna, a instruktor tez musi mieć wyższe kwalifikacje by bezpiecznie prowadzić taki trening.
Kompletnie nie interesuje mnie temat ciąży, jednak popieram to co napisałaś. Ja od zawsze uważam , że ciąża to nie choroba ! niestety dla wielu kobiet ciąża to idealna wymówka dla lenistwa. ” Kiedyś to baby na polu rodziły i wracały do roboty i jakoś sobie dawały radę ” .
Daleka bym była od skrajności, ale fakt, że wymówek są tysiące. Skoro ciąża cię nie interesuje i jeśli nie byłaś nigdy, to pewnie nieraz usłyszysz, że nic nie wiesz i inaczej będziesz mówić jak będziesz w ciąży, ale to nie tak działa, więc nie daj się:) Mi też mówiono: “zobaczysz jak będziesz w ciąży”, a nic się nie sprawdziło.
Już to słyszę kiedy otwarcie mówię innym, że ciąża to nie choroba 😉 no cóż poczekamy zobaczymy i jak już będę w ciąży to na pewno nie będę się nią zasłaniać . Pozdrawiam
To ja będę cię wspierać, bo u mnie przed ciążą, w ciąży i po ciąży jest to samo przekonanie:)
Na razie nie planuję zostać mamą chyba jeszcze mój instynkt macierzyński się nie uaktywnij ale mimo to chętnie będę do Ciebie zaglądać 🙂
Absolutnie nie będę cie namawiać, nie bój się:) Zatem do zobaczenia tzn do napisania i poczytania.
Spokojnie nie obawiam się 😉 oprócz ciążowego tematu znalazłam kilka innych ciekawych na twoim blogu 🙂
A ja musiałam całą ciążę przeleżeć 🙁
Domyślam się, że były to już poważne komplikacje? Pytam, bo nieraz jest tak, że lekarz mówi, że kobieta ma leżeć, a i tak wypełnia obowiązki domowe, sprząta, chodzi do sklepu, zajmuje się dziećmi i wtedy okazuje się, że jest to gorszy wysiłek, mniej korzystny, niż ten, którego doświadczyłaby na zajęciach dostosowanych do kobiety w ciąży. Oczywiście nie mówię tu o przypadkach, gdy faktycznie trzeba leżeć cały czas i to np. w szpitalu
Ja też leżałam całą drugą ciążę, ale przyznaję, że jestem w tej dziedzinie leniuchem, bo przecież po wygojeniu szwów mogłam się za to wziąć. Teraz wiem, jak dobrze jest ćwiczyć mięśnie głębokie! 🙂
Oj tak…mięśnie dna miednicy to podstawa, o której wiele kobiet przekonuje się zbyt późno, a najlepiej zadbać o to już przed ciążą. W ciąży i po kontynuować.